Niedawno sejm uchwalił ustawę o rynku kryptoaktywów. Jej głównym celem jest zapewnienie stosowania rozporządzenia MiCA. Zdaniem części branży, wiele wskazuje na to, że ustawa dotycząca kryptowalut zostanie zawetowana przez prezydenta. Wśród ekspertów pojawiają się też głosy, że zmiany są oczywiście potrzebne, ale należy działać rozsądnie. Jednocześnie nie brakuje sygnałów, że narasta parakontrola urzędnicza. Jak zaznacza Ministerstwo Finansów, nowe regulacje mają na celu m.in. ochronę inwestorów i stabilność systemu finansowego. Instytucją nadzorującą rynek kryptoaktywów, zgodnie z proponowanymi przepisami w projekcie ww. ustawy, ma być KNF. Znawcy tematu odnoszą się do tego i wskazują alternatywne rozwiązanie.
Projekt ustawy
W Sejmie niedawno została uchwalona ustawa o rynku kryptoaktywów. Ministerstwo Finansów zapowiedziało na etapie projektowania ustawy, że jej głównym celem jest zapewnienie stosowania rozporządzenia MiCA. Ono ustanawia jednolite dla całej Unii ramy prawne regulujące emisję, ofertę publiczną i obrót kryptoaktywami – w tym przede wszystkim tokenami powiązanymi z aktywami (ART), tokenami będącymi pieniądzem elektronicznym (EMT) oraz innymi kategoriami tokenów. Wprowadza również wymóg uzyskania zezwolenia dla dostawców usług w zakresie kryptoaktywów, co ma zapewnić jednolite standardy świadczenia usług na rynku europejskim.
– MiCA jest właściwym kierunkiem na poziomie UE, tj. porządkuje definicje i daje wspólne zasady gry. Problem nie tkwi w MiCA, lecz w polskim wdrożeniu – przeciąganym, kosztotwórczym i obudowanym przepisami ponad niezbędne minimum. Skutek jest policzalny. To regulacyjna emigracja polskich podmiotów, a więc rejestracja i operacje poza naszym krajem, a potem – migracja podatkowo-prawna – komentuje Robert Wojciechowski, prezes Izby Gospodarczej Blockchain i Nowych Technologii (IGBiNT).
Jak stwierdza Mateusz Kara, prawnik i CEO w ARI10, branża kryptowalut przez lata dążyła wręcz do samoregulacji. Najlepszym tego przykładem jest powstanie tzw. Strumienia, czyli grupy roboczej przy resorcie cyfryzacji. Ona działała, gdy na czele Ministerstwa Cyfryzacji stała Anna Streżyńska. Zdaniem eksperta, ogólnie kierunek, by regulować rynek, jest jak najbardziej słuszny. To pomoże wyeliminować oszustów i podmioty, które nie powinny świadczyć Polakom usług. Nasze przepisy muszą zostać dostosowane do MiCA, ale posłowie muszą zrobić to tak, by nie przeregulować branży. Wysokość opłat licencyjnych musi być taka, by spółki nie miały z nią problemów. Warto też zastanowić się nad wprowadzeniem ulg podatkowych dla innowacyjnych firm, by zachęcić je do otwierania swoich siedzib w Polsce.
– Rynek od 2023 roku konsekwentnie oczekiwał modelu „UE + zero”, tj. przejrzystych wymogów, prostych ścieżek i realnego marginesu dla małej skali. Zamiast tego narasta parakontrola urzędnicza, obejmująca miękkie wytyczne, dodatkowe opłaty i długie terminy. To winduje koszt wejścia i zamraża projekty na etapie MVP. Te decyzje należało zamknąć najpóźniej 30 grudnia 2024 roku. Dziś cena niepewności i nadmiaru procedur uderza głównie w polskie MŚP i inicjatywy akademickie. Jeśli chcemy bezpieczeństwa, musi mu towarzyszyć niski koszt zgodności. Do tego potrzebne są szybkie decyzje. W przeciwnym razie innowacja wyjedzie, a klienci przeniosą się na platformy zagraniczne – dodaje Robert Wojciechowski.
W opinii eksperta z ARI10, wiele wskazuje na to, że ustawa dotycząca kryptowalut zostanie zawetowana przez prezydenta. – Weto zapowiedział poseł PiS Janusz Kowalski. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego planuje powalczyć o elektorat zwolenników kryptowalut. PiS ma przedstawić pod koniec października swoją wersję ustawy zawierającą zapisy, które przynajmniej na papierze brzmią dobrze. Chodzi o stworzenie specjalnej rady ds. kryptowalut, platformy dialogu rynku ze stroną rządzącą. Do tego ma dojść maksymalna kwota licencyjna – 10 000 euro. Myślę, że prezydent Nawrocki posłucha głosu PiS i zawetuje projekt – przewiduje Mateusz Kara.
Ekspert dodaje również, że ustawa, którą przegłosował ostatnio Sejm, zawiera bardzo rygorystyczne zapisy, które mocno uderzą w branżę kryptowalut w Polsce.
– Zakładam, że weto głowy państwa rozpocznie poważniejszą debatę na temat regulacji i faktyczny dialog z rynkiem. Ustawa, którą ostatecznie przegłosowali posłowie, zawiera zapisy, które zaostrzają działania na rynku bez licencji. Dodano m.in. karę więzienia. Jak wynika z obecnie znanych badań, w kryptowaluty inwestuje już parę milionów Polaków. To spory
elektorat, więc naprawdę namawiałbym polityków do rozsądniejszego, bardziej liberalnego podejścia do branży – przekonuje Mateusz Kara.
Ochrona i stabilność
Według resortu finansów, nowe regulacje mają na celu ochronę inwestorów, stabilność systemu finansowego oraz przejrzystość rynku, przy jednoczesnym wspieraniu innowacji i konkurencyjności gospodarki UE. Państwa członkowskie zobowiązane są do wyznaczenia organu odpowiedzialnego za nadzór nad rynkiem kryptoaktywów oraz egzekwowania przepisów rozporządzenia MiCA.
– Rynek musi zostać uregulowany. Pytanie, które od lat zadaje sobie branża i część polityków, brzmi jednak, w jaki konkretny sposób. Przepisy powinny wzmacniać tego typu firmy i zapewnić ochronę konsumentów. Będzie to korzystne nie tylko dla zwykłego Kowalskiego, ale też przedsiębiorców i Skarbu Państwa. Więcej innowacyjnych spółek w Polsce to lepsza gospodarka cyfrowa i potencjalnie większe wpływy do budżetu państwa – zaznacza Mateusz Kara.
Z kolei Robert Wojciechowski popiera cele deklarowane przez Ministerstwo Finansów, ale ich realizacja zależy od proporcjonalności ryzyka i neutralności technologicznej. Według eksperta, dziś największym zagrożeniem nie jest brak intencji, tylko wybór narzędzi. Rynek oczekuje single-window dla licencji, ustawowych SLA na decyzje, prawdziwego sandboxu dla małej skali oraz jasnych, skutecznych sankcji za market abuse – zamiast penalizowania działalności mikro. W opinii prezesa IGBiNT, to zniechęca uczelniane i startup we inicjatywy, a nie trafia w faktycznych sprawców manipulacji.
– W październiku mamy poznać wersję projektu ustawy PiS. Ta partia ma zaproponować alternatywny organ – komisję ds. kryptowalut, w skład której wejdą przedstawiciele rządu, NBP, KNF-u i samej branży. Ogólnie organ nadzorujący jest potrzebny, ale pytanie, jak będzie działał i czy nie będzie blokował rozwoju branży, jak np. SEC w USA za rządów Joe Bidena. Jednak jestem optymistką i zakładam, że tak nie będzie – podkreśla Izabela Mazur, COO w ARI10.
Instytucja nadzorująca
Jak informuje Ministerstwo Finansów, instytucją nadzorującą rynek kryptoaktywów, zgodnie z proponowanymi przepisami w projekcie ustawy o rynku kryptoaktywów, powinna być Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Ona ma dobrze rozwiniętą strukturę i procedury nadzorcze nad rynkiem finansowym w Polsce. Nie istnieje żadne logiczne uzasadnienie od odstąpienia od rozwiązania, żeby to właśnie KNF była organem właściwym dla rynku kryptoaktywów.
– Jeśli nadzorcą ma być KNF, to w formule wydzielonego departamentu ds. aktywów cyfrowych z własnym budżetem, zespołem i publicznie opisanym procesem. Mam na myśli jedno okno, taryfę opłat skalowaną do wielkości ryzyka, jawne kryteria oceny, pre-consulting dla wnioskodawców i publikowane metryki czasu spraw. Równolegle potrzebny jest sztywny podział ról z NBP i GIIF, bez dublowania kompetencji oraz bez soft-law, które de facto tworzy nowe obowiązki – stwierdza prezes IGBiNT.
Jak zaznacza Izabela Mazur, dotychczas Komisja Nadzoru Finansowego nie kojarzyła się kryptofirmom dobrze. Po prostu przez lata wpisywała na swoją czarną listę niektóre podmioty z branży. Wielu przedsiębiorców ma to urzędnikom za złe. Jednak trzeba pamiętać o tym, że KNF działała w nieuregulowanym środowisku. W związku z tym mogła mieć czasami słuszne obawy co do kryptowalutowych firm. Do tego ekspertka z ARI10 prognozuje, że po uregulowaniu rynku KNF będzie działała już w sposób przyjaźniejszy niż dotąd. Nie powinna wtedy prowadzić tak agresywnej polityki.
– Alternatywa to uruchamiany etapowo dedykowany regulator innowacji, obejmujący krypto, AI, e-money, płatności i crowdfunding. Nazwa instytucji jest wtórna. Kluczowe jest to, by CASP (crypto-asset service provider – dostawca usług w zakresie kryptoaktywów) nie był bankiem, tj. miał inne progi opłat, inne wymogi dowodowe dla małej skali i przewidywalną egzekucję nadużyć. Tylko taki model ograniczy emigrację regulacyjną podmiotów i przywróci zaufanie rynku – podsumowuje Robert Wojciechowski.
_MondayNews